Nowy Start
W końcu się zdecydowałam. Założyłam nowego bloga, mam nadzieję, że będę tu zaglądać regularnie. Z poprzedniego zrezygnowałam, ponieważ był bardzo chaotycznie prowadzony, bywałam tam z odskoku, oraz jest tam wiele postów, których nie chcę mieć na nowym blogu a z drugiej strony szkoda było mi ich kasować kasować. Tak więc witam na całkiem nowej drodze.
Nowy blog? Po co skoro nie mam nawet czasu na regularne prowadzenie Youtube.
A własnie dlatego. Mam wam często tyle fajnych rzeczy do pokazania, powiedzenia, a najzwyklejszy brak czasu nie zawsze mi pozwala się z wami tym podzielić, to wszystko idzie w zapomnienie i np. temat filmu jest już nieaktualny. (pomijając fakt, że zepsułam ładowarkę do aparatu 😞 wiec znoowu odraczam nagrywanie do czasu zakupu nowej, na którą na ten moment nie mogę sobie pozwolić).
Może, żeby Wam tutaj nie marudzić napiszę może co tam u nas się ostatnio dzieje. Jak niektórzy z was wiedzą przeprowadziliśmy się na trochę większe mieszkanie i czujemy się tutaj naprawdę super.
Niedawno też byłam w Polsce, uwaga aż 3 tygodnie, jednak nie udało mi się nagrać żadnego filmu. Tak dużo czasu a jednak za mało z powodu choroby mojej i Seli prawie przez cały pobyt.

Studio "Kameleon" w Koszalinie.
Koszt 500zł
Zadowolenie: Maksymalne
Bardzo się stresowałam tamtego dnia, że jednak tatuaż nie wyjdzie jak trzeba, że będą jakieś niedociągnięcia czy coś w tym stylu. Byłam bliska rezygnacji ze zwykłej obawy o wykonanie.
Stres minął po pierwszych kreskach, widać było, że tatuator wie co robi, więc emocje po woli ze mnie schodziły.
Dziaranie strasznie uzależnia, więc wiadomo, że w głowie milion kolejnych pomysłów. Wiele zapisanych zdjęć na komputerze czy telefonie.
Kiedyś pewnie miejsca zabraknie, a to dopiero 3 okaz na mojej skrórze haha
W każdym razie jestem bardzo zadowolona i już nie mogę się doczekać kolejnych.
Kupiłam też sobie ostatnio maszynę do szycia. Moja nowa miłość mimo, tego, że jak przyszła nie miałam zielonego pojęcia co i jak. I wiele ostrych słów jak i łez poleciało w świat. Na szczęście miałam przy sobie wtedy babcię i Tomka, którzy jakieś pojęcie mieli i pokazali mi "z czym to się je".
Tak więc po paru istrukcjach uszyłam dla pyzi pierwszą spódniczkę z koła. Jak troszkę się podszkolę to zapewne pokażę tu jakieś fajne rzeczy jednak na razie nie ma jeszcze czym się chwalić. A post czysto powitalny.
Nowy blog? Po co skoro nie mam nawet czasu na regularne prowadzenie Youtube.
A własnie dlatego. Mam wam często tyle fajnych rzeczy do pokazania, powiedzenia, a najzwyklejszy brak czasu nie zawsze mi pozwala się z wami tym podzielić, to wszystko idzie w zapomnienie i np. temat filmu jest już nieaktualny. (pomijając fakt, że zepsułam ładowarkę do aparatu 😞 wiec znoowu odraczam nagrywanie do czasu zakupu nowej, na którą na ten moment nie mogę sobie pozwolić).
Może, żeby Wam tutaj nie marudzić napiszę może co tam u nas się ostatnio dzieje. Jak niektórzy z was wiedzą przeprowadziliśmy się na trochę większe mieszkanie i czujemy się tutaj naprawdę super.
Niedawno też byłam w Polsce, uwaga aż 3 tygodnie, jednak nie udało mi się nagrać żadnego filmu. Tak dużo czasu a jednak za mało z powodu choroby mojej i Seli prawie przez cały pobyt.
Udało mi się w końcu również umówić na tatuaż. Padło na przesłodkiego Unicorna na ręce, którego zrobiłam sobie razem z moją siostrą Kasią.

Studio "Kameleon" w Koszalinie.
Koszt 500zł
Zadowolenie: Maksymalne
Bardzo się stresowałam tamtego dnia, że jednak tatuaż nie wyjdzie jak trzeba, że będą jakieś niedociągnięcia czy coś w tym stylu. Byłam bliska rezygnacji ze zwykłej obawy o wykonanie.
Stres minął po pierwszych kreskach, widać było, że tatuator wie co robi, więc emocje po woli ze mnie schodziły.
Dziaranie strasznie uzależnia, więc wiadomo, że w głowie milion kolejnych pomysłów. Wiele zapisanych zdjęć na komputerze czy telefonie.
Kiedyś pewnie miejsca zabraknie, a to dopiero 3 okaz na mojej skrórze haha
W każdym razie jestem bardzo zadowolona i już nie mogę się doczekać kolejnych.
Kupiłam też sobie ostatnio maszynę do szycia. Moja nowa miłość mimo, tego, że jak przyszła nie miałam zielonego pojęcia co i jak. I wiele ostrych słów jak i łez poleciało w świat. Na szczęście miałam przy sobie wtedy babcię i Tomka, którzy jakieś pojęcie mieli i pokazali mi "z czym to się je".
Tak więc po paru istrukcjach uszyłam dla pyzi pierwszą spódniczkę z koła. Jak troszkę się podszkolę to zapewne pokażę tu jakieś fajne rzeczy jednak na razie nie ma jeszcze czym się chwalić. A post czysto powitalny.
Szykuję dla was dużo włosowych wpisów, trochę mamuśkowch oraz mam nadzieję takich zwykłych codziennych.
Teraz już robi się późno więc zostawiam Was z tym co jest a nieługo zabiorę się za jakieś konkrety. Popracuję nad wyglądem bloga, tematyką, wiec mam nadzieję, ze będzie wam tu tak samo miło jak mi.
MIŁEGO!
Komentarze
Prześlij komentarz